Kartka z
pamiętnika jednej z uczestniczek.
Wtorek,
28.07.2015 r.
Dzisiejsza
pobudka była za wcześnie, zabrano nam 25 minut snu. Myślałam, że
zwariuje. Nienawidzę, jak ktoś mnie za wcześnie budzi. Później,
jak zwykle odbyła się poranna rozgrzewka i na szczęście nie
musieliśmy daleko biegać, bo ćwiczyliśmy na boisku za
ośrodkiem.
Po smacznym śniadaniu (pyszna jajecznica) mieliśmy zajęcia z fireshow. Nauczyliśmy się różnych nowych trików i doskonaliliśmy stare. Bardzo mi się podobało aczkolwiek kij mi często wypadał z rąk albo uderzałam się nim w głowę. Ale przynajmniej było zabawnie. Jeszcze przed obiadem poszliśmy na paintball łuczniczy. Fajnie było bezkarnie trafić Mistrza Wiktora w plecy. Po udanej zabawie pobiegliśmy (dosłownie) na obiad, na którym zjadłam (mmmm) pyszny gulasz.
W przerwie poobiedniej ćwiczyłam sztuki walki z Mistrzem Jakubem, mam nadzieję, że go zbytnio nie uszkodziłam, bo prawdę mówiąc średnio mi wszystko wychodzi. Później mieliśmy pogadankę o bezpiecznej broni i jej użyciu na larpach oraz bawiliśmy się w robienie papermarche i tworzenie z niej oraz kartonów, klejów etc. różnych rzeczy. Pola zrobiła świetną kosę a Mikołaj groźnie wyglądający topór. Kiedy w końcu posprzątaliśmy przyszedł czas na kolację. W tym czasie drugi korpus (Gildia Kości) rozgrywali larpa, więc wszędzie biegali przebrani w różne stroje, wymachując mieczami, żywo rozmawiając i odtwarzając fabułę. Na kolacji zrobiliśmy im zapasowe kanapki, które pożarli w mgnieniu oka. Po pokolacyjnej przerwie zabraliśmy sprzęt do Juggera i wraz z korpusem Renegatów poszliśmy na plażę. Podzieliliśmy się tam na 3 drużyny i rozgraliśmy kilka, jak zwykle bardzo emocjonujących meczy. Niestety musieliśmy szybko wracać, gdyż przez poranny taniec deszczu Poli zaatakowała nas ulewa. Lekko zmoczeni, ale w dobrym humorze, wróciliśmy do ośrodka i zaczęliśmy przygotowywać się do spania.
To już koniec tego dnia, jeszcze może pójdę do kogoś do pokoju, żeby trochę pogadać.
Po smacznym śniadaniu (pyszna jajecznica) mieliśmy zajęcia z fireshow. Nauczyliśmy się różnych nowych trików i doskonaliliśmy stare. Bardzo mi się podobało aczkolwiek kij mi często wypadał z rąk albo uderzałam się nim w głowę. Ale przynajmniej było zabawnie. Jeszcze przed obiadem poszliśmy na paintball łuczniczy. Fajnie było bezkarnie trafić Mistrza Wiktora w plecy. Po udanej zabawie pobiegliśmy (dosłownie) na obiad, na którym zjadłam (mmmm) pyszny gulasz.
W przerwie poobiedniej ćwiczyłam sztuki walki z Mistrzem Jakubem, mam nadzieję, że go zbytnio nie uszkodziłam, bo prawdę mówiąc średnio mi wszystko wychodzi. Później mieliśmy pogadankę o bezpiecznej broni i jej użyciu na larpach oraz bawiliśmy się w robienie papermarche i tworzenie z niej oraz kartonów, klejów etc. różnych rzeczy. Pola zrobiła świetną kosę a Mikołaj groźnie wyglądający topór. Kiedy w końcu posprzątaliśmy przyszedł czas na kolację. W tym czasie drugi korpus (Gildia Kości) rozgrywali larpa, więc wszędzie biegali przebrani w różne stroje, wymachując mieczami, żywo rozmawiając i odtwarzając fabułę. Na kolacji zrobiliśmy im zapasowe kanapki, które pożarli w mgnieniu oka. Po pokolacyjnej przerwie zabraliśmy sprzęt do Juggera i wraz z korpusem Renegatów poszliśmy na plażę. Podzieliliśmy się tam na 3 drużyny i rozgraliśmy kilka, jak zwykle bardzo emocjonujących meczy. Niestety musieliśmy szybko wracać, gdyż przez poranny taniec deszczu Poli zaatakowała nas ulewa. Lekko zmoczeni, ale w dobrym humorze, wróciliśmy do ośrodka i zaczęliśmy przygotowywać się do spania.
To już koniec tego dnia, jeszcze może pójdę do kogoś do pokoju, żeby trochę pogadać.
Życzę Ci dobrej
nocy drogi pamiętniczku Raport
napisały Gosia i Edyta z korpusu Płomienie Hekate
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz